piątek, 2 października 2009

Mam dwa proste marzenia.

1) Żeby była wiosna we wszystkich tego słowa znaczeniach, żeby do wrocławia na tę wiosnę przyjechał Koniec Świata (to był już maj, ale było zimno jak w wiosnę).

2) Żeby była saleczka, nowy werbelek za jedyne 250 złotych plus przesyłka (14x4"), żeby były nastrojone bębniaszki (kocioł pół tonu wyżej niż stopa <3), no i tyle.

O mateczko, jakie proste marzenia. W ogóle wszyscy piszą "o mateczko, od piątku do piątku żyję, o mateczko, tylko weekend". A ja se żyje od wtorku godziny 15 (może nawet 14, bo u szanownej pani Burligi lekcje geografi to raczej coś w rodzaju leżenia na ławce), do niedzieli wieczorkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz