Mam dwa proste marzenia.
1) Żeby była wiosna we wszystkich tego słowa znaczeniach, żeby do wrocławia na tę wiosnę przyjechał Koniec Świata (to był już maj, ale było zimno jak w wiosnę).
2) Żeby była saleczka, nowy werbelek za jedyne 250 złotych plus przesyłka (14x4"), żeby były nastrojone bębniaszki (kocioł pół tonu wyżej niż stopa <3), no i tyle.
O mateczko, jakie proste marzenia. W ogóle wszyscy piszą "o mateczko, od piątku do piątku żyję, o mateczko, tylko weekend". A ja se żyje od wtorku godziny 15 (może nawet 14, bo u szanownej pani Burligi lekcje geografi to raczej coś w rodzaju leżenia na ławce), do niedzieli wieczorkiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz