sobota, 31 października 2009

Nie pamiętam, jak nazywał się film, na którym ostatni się wzruszyłem, ale pamiętam, że po tym, jak się wzruszyłem, napisałem do kogoś esemesa, ale nie pamiętam, do kogo. Dzisiaj sobota, więc trzeba było zrobić coś krejzi (a że nie znam takiej jednej dziewczyny, to wojter nie jest mi wstanie powiedzieć, co to znaczy krejzi). Także oglądnąłem zacny film - w którym nie było ani krwi, ani przekleństw, ani Megan Fox, jak chciałem - na którym się wzruszyłem, a wzruszyłem się nie pamiętam ostatnio kiedy.

Och, dzisiaj widziałem panią Porębną. Idę sobie, wracam od Wojtera na piechotę, Powstańców, patrzę do baru z pizzerkami, a tam nasza szanowna chemiczka je pizzerkę, do tego w taki sposób, że ser jej zwisa z buzi. Więc szybko odwróciłem głowę w drugą stronę i pognałem przed siebie.

O matko! Już nie mogę się doczekać, aż się przejadę samochodem Jasia! Jeśli jest taki, jaki w opowiadaniach Maćka. A! Do tego te mroczne płomienie na karoserii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz