piątek, 18 września 2009

Pisanie z oparzonym kciukiem to dość trudne zadane. Ale - tak to jest, gdy chce się zrobić nastrój z Bartkiem za pomocą zapalniczki i świeczki zapachowej, co się nazywa "podgrzewacz", nie wiadomo dlaczego. PODGRZEWACZ ATMOSFERY <śmiechwojtera>.

Nie wolno oceniać ludzi po papierze toaletowym bądź mydle jakie mają do mycia rąk. Różowy, miękki czy może szary, twardy - nie świadczy to przecież o charakterze danego człowieka.

Och. Jak miło posłuchać mohentuchena lub mahabharaty w tramwaju. Nie wiem, czy to byli Turcy, czy może Izraelici, bo się nie znam, ale to było coś z rodzaju mohentuchena, co bardzo cieszyło moje ucho, gdyż panowie siedli sobie dokładnie za mną. I tak mijała mi podróż powrotna do domu. Natomiast w drugą stronę jechało się o tyle źle, o tyle, o ile oddech pana siedzącego za mną docierał do mojego nosa. Nie, zdecydowanie nie był to zapach nieświeży ani zapach zgniłego zęba, nie był to poranny kapeć, którym nawet twoja oblubienica może zabłysnąć, gdy zapomni - lub nie ma czasu - umyć zębów, nie - to był zapach taniego winiaka a może czegoś innego, nie mam pojęcia, w końcu koneserem nie jestem. Ów pan w wieku średnim przysypiał sobie, siedząc za mną i chuchał mi co jakiś czas. Jestem również zawiedziony moim poziomem języka angielskiego, bo gdy przychodzi co do czego, to moja konwersacja zamyka się w "Yes" albo "Sorry, I can't help you". Bywa. Najgorszy wstyd był wtedy, gdy nie umiałem powiedzieć, jak dojechać na dworzeć, który był dwieście metrów od miejsca rozmowy, tyle że w drugą stronę.

Drżę na myśl listopada - happysad z Michałkiem i fisz z Miłeczkiem i Miłeczkiem.

Dodam jeszcze moje muzyczne przemyślenia na koniec. Dynamit w wersji takiej, jak z Lubinia to najlepsza piosenka na świecie. Co prawda w Lubiniu ŻABA dał czadu na bębnach, zagrali to chyba 1,5 razy szybciej, no - albo mi się po prostu wydawało. Tak czy siak - arcydzieło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz