wtorek, 2 marca 2010

Wiosna przyszła, wiosna, o której cicho marzyłem całą zimę i całą jesień, jesień, która była chyba okropna jesienią, choć jednak nie do końca. Jednak teraz, jak robi się ciepło, z uśmiechem na twarzy wspominam pierwsze kroki w szkole numer siedem, moje obawy i lęki sięgające jeszcze gimnazjum, pierwsze nieśmiałe rozmowy, zdobywanie terenu i to ciepło, wszechogarniające ciepło słonecznego wrześniach, przeszywające moje gołe nogi i moją wtedy już całkiem długą grzywkę. Później przyszedł październik, zimny i mroźny październik, w którym nieraz narażałem swoje chude golenie na mróz, chodząc czasem w nieodpowiednich strojach, tak jak trzynastego paźdzernika albo dnia, w którym pierwszy raz grałem w erpegi i wracając o dziewiątej wieczorem z gaju, na piechotę do połowy, oczywiście w krótkich, niebieskich spodenkach. A później już tylko pamiętam zimno i zimno, coraz większe zimno, zimno tak wielkie, że na samą myśl przeszywa mnie ból palców u stóp. Ale teraz mamy już wiosnę prawie w pełnej krasie, może nawet nie chodzi o pogodę, ale o to, że jest marzec, a to prawie kwiecień, o to, że słońce wychodzi można sobie siedzieć na górze partyzantów i jest tam całkiem przyjemnie, abstrahując od wysokości, z której można zlecieć, że czuję już się tak całkowicie odmieniony i wiosenny, że, gdy akurat nie przeżywam lekkiego stanu nagłej potrzeby snu, emanuję moją wiosennością na wszystkich w kółko.

I już drżę na myśl o jutrze, czyli pulpetach z ikei, statwywie i koncercie Armii, na myśl o sobocie, czyli rozkurwianu sufitów z kaciem BE POWERAMI i LAWENDĄ i na myśl o niedzieli, czyli koncercie, który 15 listopada pozytywnie mnie zaskoczył i chętnie wrócę do klubu Alibi.

A TU SZYMON NA WIGILII KLASOWEJ

2 komentarze:

  1. rozkurwimy chyba sufit Pana naszego tylko, bo jak to tak na wolnym powietrzu :(

    OdpowiedzUsuń
  2. aż chce się krzyczeć nareszcie ;-)

    szka. mała zmiana.

    OdpowiedzUsuń