sobota, 7 sierpnia 2010

formuła się wyczerpała, każda poprzednia notka jest dla mnie coraz większym wstydem.
od pierwszego kwietnia wszystko się poprzestawiało.
połowa była dobra, druga połowa kwietnia jak najgorsza,
później był zachmurzony maj,
pamiętam, jak była powódź, a ja z kacprem poszliśmy na mały spacer przy puszkach koli.
wtedy, pierwszy raz od około miesiąca, wyszło słońce, to była radość.
czerwiec nie wiem, nie pamiętam.
a lipiec to taka wiosna trochę.
i cały ten czas, miej czy bardziej, leży pod cieniem jednego, kwietniowego dnia.
ale już mniej, nie potrzebni specjaliści, wystarczy nakrzyczeć na siebie i chmury.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz